15 sierpnia 2008

Soul Service znowu zestawia - czas na tropiki

Kolektyw DJ-ski Soul Service DJ Team, znany z produkcji składanek z serii Polish Funk (jej pierwszą część recenzowałem, pozostałych dwóch, przyznaję - nie słyszałem, ale zamierzam się szarpnąć, bo są zapewne równie kozackie) nie próżnuje. Tym razem wziął na warsztat polskie numery czasów siermiężnej PRL, zawierające jednak tropikalne wpływy.

Pełny tytuł składanki brzmiał będzie "WHY NOT SAMBA - Hot coctail of tropical grooves from Cold War Poland". Przyznacie, że brzmi rzeczywiście gorąco, mimo zimnowojennych czasów do których wraca?

Składak zostanie wydany na winylu oraz na CD.

Tracklista przedstawia się następująco:


Strona A:
Young Power - First Not Last
Bemibem - Kolorowe Lato
Wojciech Karolak - Why Not Samba
Test - Sam Sobie Żeglarzem
Jerzy Milian - Gacek
Grażyna Łobaszewska & Crash - W Najprostszych Gestach

Strona B:
Complot Of Six - Pieprzem i Solą
Novi - I Wszyscy razem
Jan Ptaszyn Wróblewski - Rajd Safari
Piotr Figiel - Śniadanie O Północy
Bemibem - Jajecznica
Klan - Epidemia euforii

Bonusowe utwory które znajdą się tylko w wersji CD:

Skaldowie - Juhas zmarł
Jerzy Milian - Czasem bez tercji
Nasza Basia Kochana - Gniewna Piosenka Muminka O Lecie


Dokładny termin wydania nie jest znany, ale płyty są już ponoć wytłoczone, a obecnie trwa druk okładek. Można więc przypuszczać, że premiera nastąpi niedługo.

dodajdo.com

12 sierpnia 2008

Funkoff & Osses - Polish Disco Vol.1

"Polish Disco" to kolejna po "Polish Funk" składanka z polską, taneczną muzyką czasów PRL. Tym razem dwóch blogerów, oraz forumowiczów piszących m.in na forum serwisu Diggin.pl - Funkoff (blog Disco City) i Osses (blog King Of Disco), zebrało i wydało zestawienie polskich utworów disco.

Jak sami twierdzą, tytuł składanki jest pewnym uproszczeniem, bo do Polski, jak i do reszty krajów bloku wschodniego, w owych czasach kultura disco, jako taka, nie docierała. A jeśli nawet, to nie znajdowała zrozumienia w siermiężnej rzeczywistości i zwyczajnie wyprzedzała swój czas. W śladowej ilości, niektórzy artyści starali się przemycić zza "żelaznej kurtyny" jej substytut i oddać klimat w postaci polskiego "produktu discopodobnego". Dzisiaj, po niemal 30 latach, zmianie ustroju i przy półkach uginających się od coraz to nowych gwiazdek polskiej muzyki, możemy wreszcie na trzeźwo ocenić dokonania ówczesnych artystów tego nurtu.

"Polish Disco" to muzyczna podróż do lat 70-tych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Składankę otwiera "Sygnał Dyskoteki Polskich Nagrań", który w nieco okrojonej wersji stanowił też intro do albumu "W strefie jarania i w strefie rymowania" opolskiego składu hip-hopowego Dinal. 16 utworów jakie składają się na zestawienie, to autorskie kompozycje, oraz covery amerykańskich hitów, wzbogacone o polski tekst. Większość z nich to mocno taneczne kawałki. Świeże, aczkolwiek powalające niekiedy swoistym kiczem. Również w warstwie tekstowej. Okazuje się, że już w epoce Gierka marzono w Polsce o kilometrach autostrad oplatających nasz kraj. Oto w numerze "Autostrada", zespół Aura śpiewa i ostrzega: "nie wyprzedzaj, gdy wielu przed tobą, nie wyprzedzaj i jedź prawidłowo!". Pomyśleć, że do dziś jest to niezrealizowane marzenie kierowców, którzy Fiaty 126p dawno zamienili na bardziej współczesne modele, tylko drogi pozostały te same.

Na płycie znalazły się także utwory takich wykonawców, jak często brana na warsztat przez współczesnych producentów Zdzisława Sośnicka. Jest też Halina Żytkowiak, Vox, czy Urszula Sipińska. Wszystkie ich kawałki cechuje skoczny break i żywe tempo.

Selekcja jest staranna i słychać, że panowie starannie odkurzyli dawno zapomniane zakamarki polskiej muzyki rozrywkowej. Pierwszorzędny digging! Plus należy się również za klimatyczną okładkę. Ta płyta powinna zostać wydana przez którąś z wytwórni i stać dumnie na półce, zaraz obok kolejnych części "Polish Funk". Tym bardziej, że Funkoff i Osses zapowiadają kolejną część. Tymczasem, "Polish Disco Vol.1" dostępna jest tutaj. Miłego odsłuchu.

dodajdo.com

Noon - Pewne sekwencje EP

"Pewne sekwencje" to pierwszy od pięciu lat materiał Noon'a. Jego poprzednie epki "Bleak Output" i "Gry studyjne", oraz nagrana razem z DJ Twister'em "Vision", to dzisiaj już klasyka. Jeżeli dodamy do tego albumy "Światła miasta" nagrany z Grammatikiem i "Muzykę Poważną", oraz "Muzykę Klasyczną" nagrane z Pezetem, wszystkie trzy zaliczane do panteonu polskiego hip-hopu, mamy pełen przekrój dokonań tego warszawskiego producenta. Czy jego najnowsza epka zawiesza poprzeczkę równie wysoko?

Przed jej premierą sporo było pytań, wątpliwości, a niekiedy i kontrowersji. Sam Noon wpędził niejako swoich fanów w nastrój niepokoju, kiedy jesienią 2006 roku ogłosił, że niemal skończony już materiał na EP "8 bitów", jednak nie ujrzy światła dziennego. Przyczynę tej decyzji argumentował faktem, iż nagrania nie są tym, o co Noon'owi chodziło i nie spełniają jego oczekiwań. Słuchacze na forach domagali się wówczas udostępnienia tych tracków w internecie, ale Noon podobno wszystkie skasował. W końcu zdecydował się wydać w Asfalt Records epkę "Pewne sekwencje". Tyle historii.

Materiał to pięć premierowych utworów. Jak na tyle szumu wokół płyty, niewiele, ale to w końcu epka. Czy nie stanowi zatem swoistych popłuczyn po "8 bitów"? Nie wiadomo, bo przecież tych nie słyszeliśmy. Jeżeli jednak odsuniemy ostatnie dwa lata (nie)działalności wydawniczej Noon'a na bok, dostajemy wcale dobry materiał. W przeciwieństwie do mocno 2stepowych "Gier studyjnych", tutaj klimat jest raczej mroczny, a utwory minimalistyczne. 8-bitowe sample ładnie komponują się z dosyć "głębokim" brzmieniem. Pierwszy "Esiane" od razu zapada w pamięć, a potem jest tylko lepiej. "Etron", utrzymany jeszcze w surowym klimacie poprzedza już nieco skoczniejszy "Hoken" z ciekawą linią melodyczną. "So/Raw" z sekcją klarnetu wnosi trochę słońca, ale uczucie niepokoju towarzyszy słuchaczowi do ostatnich dźwięków za sprawą "Warsaw Sun". Słucha się przyjemnie i szybko wraca ochota na powtórkę.

Czy produkcja warta była jednak tego całego artystyczno-duchowego klosza, który rozpiął nad nią Noon? Jeżeli jego słowa o wypływającej z potrzeby serca chęci zrobienia właśnie takiej płyty były szczere, to należą się słowa szacunku. Fani z pewnością będą zadowoleni. Wszyscy inni słuchacze, którzy solowych dokonań Noon'a jeszcze nie znają, powinni raczej nabyć najpierw reedycję "Gier Studyjnych", która jest dostępna w Asfalt Shopie. "Pewne sekwencje" to pozycja na pewno wysmakowana. Jak na mój gust, jest jednak produktem kolekcjonerskim, gdyż w klimacie nowej elektroniki pojawiło się ostatnio sporo dobrych, pełnoprawnych albumów, jak chociażby "Homoxymoronomatura" L.U.C.-a i Rahima. Zwykły słuchacz szukający nowych brzmień, raczej będzie szukał ich dalej. Za mało, za oszczędnie. Taki był zamysł, mi osobiście epka podoba się bardziej niż średnio. Ale nic więcej, chociaż może potrzebuję do niej czasu?

dodajdo.com

Brudny Wosk - Abstract Remixes

Jeżeli po (wielokrotnym, mam nadzieję ;) ) odsłuchu "Class of 90's" Kixnare'a, nadal nie masz dość remiksów amerykańskich kawałków w wykonaniu rodzimych producentów, powinieneś sprawdzić powyższy materiał.

Brudny Wosk - Abstract Remixes, to kolejna dawka ciekawych interpretacji, tym razem nieco mniej znanych (chociaż, jak dla kogo), technicznych numerów takich wykonawców, jak mistrz bębnów Kev Brown, J-Live, oraz tuzów - Pete Rock, czy Busta Rhymes. Jest też remix "Magic" Baatin'a, którego singiel dystrybuował Asfalt Records.

Mogę tylko napisać, że materiał jest ciekawy i spójny. Fajnie buja i jest utrzymany w dosyć lekkim klimacie, jaki osobiście bardzo mi odpowiada. Bębny przyjemnie współgrają z całą resztą utworów, cykacze jak na moje ucho samozwańczego fachowca na swoim miejscu, dobór utworów nie dość, że ciekawy, to poszerzający horyzonty. No i numer Wordsworth ft. Oddisee & Kenn Starr - Head High, który jest niewątpliwym killerem tego zestawienia, przynajmniej w moim odczuciu. Zapada w pamięć, a linia melodyczna plus bit stanowi tutaj wzorowe połączenie. Poniżej tracklista, a tutaj oczywiście darmowy i legalny download. Polecam.

1.Intro
2.J-Live - Harder
3.Baatin - Magic
4.Kev Brown - Work In Progress
5.Q-tip - Do It
6.INI - Fakin' Jax
7.Pete Rock ft. Cl Smooth and Denosh - It's a Love Thing
8.Busta Rhymes - Woo Hah! Got You All In Check
9.Edo.g - Wishing ft. Masta Ace
10.Wordsworth- Head High ft. Oddisee and Kenn Starr
11.Outro

dodajdo.com

Jimson - Gorączka w parku igieł EP

"Gorączka w parku igieł" to tytuł nowej epki słupskiego rapera Jimsona. Dotychczas wydane produkcje, czyli "Oddychaj" i nagrana wspólnie z MeHow'em "Między słowami", zyskały sobie szacunek i uznanie w hip-hopowym drugim obiegu. "Gorączka..." również ma na to spore szanse.

Płyta jest ciężka, bity dosyć "mroczne", ale wyraźnie rytmiczne, a klimat stanowi niewątpliwy wyróżnik tej produkcji. Elektroniczne "piszczałki" całkiem ciekawie współgrają z ciężkimi, monumentalnymi momentami samplami. Jest dosyć agresywnie, chociaż dla oddechu znajdzie się też jakaś orientalna wstawka, bądź spokojniejszy skit (jak gwizdany "Texas Interlude" - fajna miniaturka :)).

Sam Jimson sprawia tym razem wrażenie wyraźnie poirytowanego, wkurzonego na scenę i daje temu szeroki upust swoimi rymami. Lekką ręką dostaje się jakiejś 3/4 mainstreamu, ale nie tylko. Jimson zawsze twardo wyrażał swoje zazwyczaj oryginalne, odmienne, powodowane jego wolnościową w każdym calu postawą zdanie i tym razem nie jest inaczej. Bragga jest oryginalne i czasami dosyć agresywne, jak cała produkcja. Mój osobisty faworyt na tej epce to numer "Eenie-Meenie-Miney-Moe" z gościnnym udziałem Esdwa i Te Tris'a. Ciekawy, niemal w klimacie downtempo bit jak dzwon, plus fajnie wpasowana elektronika i nieprzeciętne wersy.

Na uwagę zasługuje też otoczka "promocyjna" wokół tej epki. Przyznam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten filmowy afisz, trochę wgniotło mnie w krzesło. Przednie! Klimat płyty oddany w 100%. Zresztą w kilku utworach znajdziemy parę filmowych wstawek. Krótko mówiąc, warto sprawdzić. Płyta dostępna oczywiście za zupełną darmochę na stronie Jimsona.

dodajdo.com

Kuba Guzik - Nie ma ciszy w bloku MIXTAPE

Na mixtape Kuby Guzika natknąłem się przypadkiem. "Nie ma ciszy w bloku" swoją zawartością po raz kolejny udowodnia tezę, że wszystko co najlepsze przychodzi do nas niespodziewanie :). Niestety, co jest może dowodem mojej ignorancji, nie udało mi się ustalić kim dokładniej jest Kuba Guzik. Wiem tylko, że jest przedstawicielem bytomskiej sceny hip-hopowej. Ale najważniejsze jest to, co słyszymy, więc przejdę od razu do rzeczy, ok? :)

Mixtape "Nie ma ciszy w bloku" to klasyczny, przekrojowy mash-up kompletnie oldskulowych hip-hopowych i funkowych przebojów. Przyznam, że pierwszy raz spotykam się z czymś podobnym. O ile na przykład Daniel Drumz w swoich mixach stawia na konkretne numery konkretnych i cenionych przez niego artystów, aby uzyskać spójną całość, tak tutaj mamy do czynienia po prostu z zakręconym zestawieniem kamieni milowych współczesnej muzyki rozrywkowej spod znaku hip-hopu, funku i disco!

Na trackliście aż roi się od hitów sprzed lat. Dość powiedzieć, że znalazło się tu miejsce dla takich klasyków jak "Rock It" Herbi Hancock'a, "The Message" Grandmaster Flash'a, czy "Sex Machine" James'a Brown'a. Poza nimi pojawia się cała plejada mistrzów gatunku ze swoimi sztandarowymi numerami - jest Run DMC, Jackson 5, czy Beastie Boys. Nie zabrakło także polskich smaczków. Poza "Ludzie Mówią" Zdzisławy Sośnickiej, czy "Coda" Czerwonych Gitar, prawdziwym rarytasem i strzałem w dziesiątkę był mash-up numeru "Nie ma ciczy w bloku" punkowego zespołu Deuter, pierwszego rapowanego numeru w Polsce, z "Planet Rock" Afrika Bambaataa'y. Wypas! Osobiście z racji miłych wspomnień z dzieciństwa, bardzo miło przyjąłem również "Bez Ograniczeń" Kombi, czyli czołówkę do kultowego programu telewizyjnego "5-10-15".

Podsumowując, jeśli chcesz przenieść się w czasy szalonych hip-hopowych lat 80 w Ameryce, czy dowiedzieć się "do czego tańczyliby b-boy’e, gdyby DJ Kool Herc urodził się nad Wisłą", oraz "usłyszeć 2 pierwsze, polskie, rapowe jointy", sprawdzaj. Godzina świetnej zabawy gwarantowana.

Mixtape wydał label Jeden Front i można go ściągnąć za darmo z bloga Lolypop.

dodajdo.com

Mel / Kazaam - Kultywuj EP

KnockKnock Records przedstawił kolejną po "Przy zdrowych zmysłach" Mef'a darmową produkcję sygnowaną swoim szyldem. Tym razem jest to epka "Kultywuj" duetu Mel/Kazaam. Miło poinformować, że produkcja trzyma poziom i kontynuuje "lekką" hip-hopową linię, jaką zdaje się na dobre obierać ta wirtualna wytwórnia.

Mel to członek grupy Skamander, która pojawiła się gościnnie już w numerze "Fleszbeki" Mef'a. Kazaam to młody producent z Kocka. Gościnnie na płycie możemy usłyszeć m.in Prysa, Chudiniego i Jimsona. Dodatkowo dzięki przyjemnym cut'om słychać Eldo, Ostrego, oraz Smarka.

W warstwie muzycznej epka stanowi smaczne połączenie lekkiego stylu jazzy, ze świeżością bitu, oraz stylistyką "pączków" nieodżałowanego Jay'a Dee (J Dilla). W niezwykle bujającym numerze "Nic śmiesznego" z wręcz nostalgicznym bitem, słyszymy dialogi m.in. z "Alternatywy 4" i "Misia" Barei, czy wypowiedzi polityków z ostatnich kilkunastu miesięcy (oczywiście z naczelnym "białe jest białe, a czarne jest czarne"). Absolutnym killerem tej epki jest jednak utwór "Z vinylu" nagrany wspólnie z Jimsonem. Tak grubego tribute dla muzyki i ogólnie kultury lat 70 nie słyszałem już dawno ("smak lat siedemdziesiątych spod igły, jak Janis Joplin, w domach z betonu nie ma wolnej miłości"). Trzask winylowej płyty, koncertowe cuty, soulowe wstawki i mocny saksofon to znaki firmowe tego numeru.

Tekstowo, poza wspomnianym szacunkiem dla hip-hopowej zajawki do której odnosi się tytuł epki, mamy tutaj do czynienia z codziennymi obserwacjami. Raczej bez specjalnego zacięcia i dobrze. Nie burzy to ogólnie lekkiego klimatu produkcji, utrzymanego w konwencji "robimy swoje, robimy hip-hop".

Podsumowując, KnockKnock Records zalicza kolejne punkty na swoim koncie. "Kultywuj" można słuchać bezpośrednio przed, lub po "Przy zdrowych zmysłach" Mef'a. Przejście w obie strony będzie płynne, bo stylistyka jest bardzo podobna. No i ponownie bardzo przyjemna dla oka okładka. Warto posłuchać.

dodajdo.com

Mef - Przy zdrowych zmysłach (prod. Kixnare, DJ Ike)

Kixnare w duecie z niejakim Mef'em, przy wsparciu DJ Ike, wypuścił "nakładem" KnockKnock Records (Skamander) album "Przy zdrowych zmyłach". Dziewięć numerów (plus jeden "ukryty") na wysokim, równym poziomie, całkowicie za darmo? Takie rzeczy należy "kupować" w ciemno.

"Przy zdrowych zmysłach" na pierwszy odsłuch przypomina "Najebawszy" dwa lata później. Bity Kix'a trzymają poziom, a moim zdaniem słychać progres. Są jakby bardziej dopracowane, jeszcze lepiej skrojone. Bujają tak samo i są niesamowicie melodyjne ("Pewnego dnia"!). Mef płynie po nich bez zarzutu, przypominając czasami Smarka, ale czy to źle? Zresztą, w miarę osłuchiwania się z albumem, zaczyna się dostrzegać jego indywidualny styl. Tematyka to historie "na faktach", z garścią mistrzowskich wersów, które odbiera się bez żenady. Nie bez znaczenia dla przyjemności z odsłuchu są skrecze i cuty DJ'a Ike. Można rzec - dyskretne, wpasowane dokładnie tam gdzie trzeba. Tu i ówdzie pojawiają się wstawki z "Najebawszy", a w ukrytym numerze słychać nawet Kazika Staszewskiego.

Jest to niewątpliwie klimatyczna, bujająca, nie narzucająca się produkcja na solidnym poziomie. Osobiście bardzo spodobał mi się projekt okładki. Kolorystycznie w pełni oddaje "lekki" klimat albumu. Podsumowując - warto sprawdzić, bo jest co.

dodajdo.com

Returners - Different Places One Hip Hop

Returners to nowe wcielenie duetu Little (Włocławek) i DJ Chwiał (Toruń) który do tej pory zasłynął wypuszczając funkujący nielegal "Demo". Możecie go ściągnąć za darmo ze strony Polskiego Podziemia. Jest to naprawdę dobra, fajnie oskreczowana przez Chwiała rzecz.

Nowy singiel otwiera przed chłopakami zupełnie nową drogę w ich twórczości. Pod skrzydłami Asfalt Records, udało się zebrać imponującą jak na polskie warunki listę gości. W trzech singlowych trackach pojawiają się takie persony jak Rasco (Cali Agents), El Da Sensei (ex-The Artifacts), Breez Evahflowin, Supastition, Mic Stylz, Seven, Nat Ill, oraz nasz łódzki Afront.

Produkcja spełnia wszystkie warunki dobrego, tłustego, hip-hopowego singla. Posiada trzy naprawdę bujające numery,w tym jednego prawdziwego "killera", jakim jest utwór "Definition Of A MC" nagrany z Afrontami i El Da Sensei na świetnym, funkowym bicie. Bardzo mocno zapada w pamięć, chce się go słuchać w nieskończoność i tylko zwiększa zapotrzebowanie na długogrający album Returnersów, a o to w singlach przecież chodzi. Poza tym na CD znalazły się dwa instrumentale i wykonania acapella. Jest to więc wierna kopia winylowej "dwunastki", na której także ukazał się singiel.

Całość osadzona jest w hip-hopowych klimatach drugiej połowy lat 90, czerpiących z muzyki groove, a także funku i soulu. Jeżeli dodamy do tego ograniczony nakład (500 sztuk!) i dystrybucję w kilku krajach świata, mamy do czynienia z gorącym materiałem na najwyższym poziomie. Fani mogą zacierać ręce. Kolejny punkt na koncie Asfalt Records. Pozostaje tylko czekać na longplaya Returners. A ten, zatytułowany "Global Takeover" i nagrany wspólnie z El Da Sensei, już we wrześniu.

dodajdo.com

Okiem Kixnare'a - polski hip-hop (grudzień 2006)

Jako, że już niedługo ma pojawić się nowy, producencki materiał częstochowianina Kixnare'a, zapraszam do lektury artykułu, który powstał po przeprowadzeniu wywiadu z Kix'em dla portalu Wiadomości24. Oryginalny tytuł artykułu brzmiał "Okiem Kixnare'a. 10 lat polskiego hip-hopu":
Obchodzimy właśnie umowne 10 lat polskiego hip-hopu. W sklepach pojawiają się z tej okazji reedycje klasycznych albumów sprzed dekady. Tymczasem różnej maści „fachowcy” od dobrego roku starają się nas przekonać, że hip-hop w Polsce się skończył.

Moda przeminęła, dzieciaki w szerokich spodniach dorośli, a telewizje podłapały z kolei świeże w ich mniemaniu zjawisko clubbingu. Osierocony hip-hop wrócił do podziemia i nie ma już tylu odbiorców co w ostatnich, „złotych” latach. Ale czy hip-hop jest gatunkiem, który kiedykolwiek wyszedł z podziemia?

O odpowiedzi na nurtujące mnie pytania postanowiłem poprosić Kixnare’a. Ten producent z Częstochowy, przedstawiciel młodego pokolenia, ale wychowany na oldskulowych produkcjach hip-hopowych i w związku z tym osłuchany, rozumie hip-hop i potrafi spojrzeć na niego trzeźwym okiem jak mało kto. Fani dobrych bitów nad Wisłą z pewnością owego zawodnika znają i doceniają.

Tak naprawdę hip-hop od zawsze, od zarania swoich dziejów był muzyką robioną przez ludzi jarających się bujanymi rytmami odtwarzanymi z winyli. Parafrazując skrót literowy stanowiący nazwę jednej z firm z USA zajmujących się produkcją ciuchów – hip-hop to tak naprawdę zabawa w stylu „for us, by us”. Muzyka grana przez kumpli, dla kumpli. Podobnie jest u nas. Owszem, technikalia i jakość wykonania są ważne. Ale równie ważna, jeśli nie ważniejsza jest ta swoista zajawka. „Ten szósty zmysł, który mam w sobie”, jak rapował Pezet.

Tym co wyróżnia hip-hop z reszty szeroko pojętego świata rozrywki, jest jego przekaz. To jedyny gatunek, gdzie takie wartości jak miłość, przyjaźń, ale także socjologiczne wręcz opisy zjawisk zachodzących w społeczeństwie w tak jasnej, prostej i nie zawoalowanej formie trafiają do słuchacza. Każdy, kto znalazł w sobie odrobinę samozaparcia i chęci, może wykrzyczeć co mu leży na wątrobie, jednocześnie dobrze się przy tym bawiąc. Nieważny jest drogi sprzęt i splendor środowiska. Ważne, żeby mieć coś do powiedzenia.

- Wszystko co robię powstaje na starym komputerze z najgorszą kartą dźwiękową - mówi Kixnare . - Mój gramofon jest niewiele młodszy ode mnie, a odsłuchy to zwykłe głośniki z wieży Sony. Nie mam najlepszego sprzętu, może nie jestem też specem od „poprawności” brzmienia, a equalizer, kompresory i inne wtyczki z dziesiątkami pokręteł, wykorzystuję bez najmniejszej wiedzy, jak to naprawdę działa. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z efektów jakie uzyskuję.

I trzeba przyznać, że nie jest to czcze samozadowolenie. Bity Kixnare’a to bowiem stara szkoła czystego, bujającego hip-hopu, po których jego ziomek z Gorzowa Wielkopolskiego z którym korespondencyjnie (przez internet) nagrywa, Smarki Smark, pływa bezbłędnie.

- Bity zacząłem kleić około 6 - 7 lat temu i właściwie od samego początku, aż do dziś jest to dla mnie przede wszystkim świetna zabawa. Jeśli chodzi o inspiracje, to zawsze był to hip-hop oparty na samplingu, kiedyś powiedziałbym "undergroundowy", ale dziś to słowo trochę straciło w moich oczach – mówi Kix.

Hip-hop w Polsce też się zmienił. Właściwie to lepszym określeniem byłoby, że poszedł do przodu. Przecież w połowie lat 90. o tej muzyce w polskim wydaniu słyszało tylko nieliczne grono wtajemniczonych, jarających się pierwszymi produkcjami Wzgórza Ya Pa 3. Potem w radio hip-hopem zaczęła zarażać Bogna Świątkowska i Druh Sławek. Dzisiaj nikogo nie trzeba przekonywać. Sieć pozwala poznawać i śledzić hip-hopowy światek na bieżąco.

Kixnare patrzy jednak na to ze spokojem. - Mamy inne czasy, teraz każdy ma dostęp do wszystkiego. Ja wychowałem się na telewizyjnych programach takich jak Yo MTV Raps, Blah Blah Groove - mówi . - Później był Word Cup, pierwsze numery Klanu, aż wreszcie dostęp do internetu, który zmienił wszystko. O polskich mediach nie chcę się wypowiadać, bo ten temat mnie nie dotyczy i nie interesuje. A jeśli chodzi o dzisiejszą scenę uważam, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Nie mam zamiaru nikogo dyskryminować. Myślę, że moja muzyka jest głównie dla takich ludzi jak ja, którzy cenią bardzo klasykę rapu, lata 90., twórczość Native Tongues, DITC, Boot Camp Click, Gangstarr Foundation, Pete Rocka. Sporo też takich którzy widzą we mnie polskiego 9th Wondera, z czego się bardzo często nabijam.

Wydaje się, że gdzieś obok głównego nurtu, działa stara, „trueskulowa” szkoła polskiego hip-hopu, którą tak naprawdę guzik obchodzi mainstream.
- Nie jestem wyznawcą takich podziałów. Śmieszą mnie w ogóle wyznawcy polskiego undergroundu, w ogóle śmieszy mnie to słowo, bo w Polsce oznacza ono wydawanie nielegali. Ja po prostu popieram tych, których twórczość do mnie przemawia. Mało jest w Polsce raperów, którzy potrafią mnie naprawdę sobą "zajarać". Niestety - twierdzi Kixnare.

Sztuką jest dzisiaj zatem umieć umiejętnie skorzystać z dobrodziejstw sieci, czy innych mediów i wybrać naprawdę wartościowe rzeczy. A - jak twierdzi Kix - nie ma tego wcale tak wiele. - Właściwie nie każdy ma czas, żeby szukać nowych rzeczy. Ja bardziej cenię ludzi którzy słuchając muzyki wiedzą dlaczego jej słuchają, potrafią powiedzieć na ten temat coś więcej niż „fajne”. Nie imponują mi osoby które mają 2000 płyt w mp3 i uczą się na pamięć nazw zespołów i ich płyt – mówi.

Takie składy, jak opolski Dinal, mimo iż swój najnowszy album „W strefie jarania i w strefie rymowania” wydali w śmiesznym nakładzie zaledwie 500 sztuk i nie mają szans dotrzeć do mas, cieszą się szacunkiem wśród fanów. Kluczem okazuje się być autentyczność.

Z drugiej strony posiadająca już ugruntowaną pozycję na rynku wytwórnia Asfalt Records serwuje słuchaczom gamę różnorakich brzmień i podobny rozdźwięk w tematyce. Właściwie do intelektualnego i wręcz poetyckiego Fisza z jednej strony i osadzonego w estetyce połączonego Kabaretu Starszych Panów i społeczno-politycznej satyry Łony z drugiej, świetnie pasowałby Kixnare ze Smarkiem, którzy swoją kultową już dzisiaj epkę „Najebawszy” wydali jako bez problemu dostępny w internecie nielegal.

- Myślę o wydaniu płyty coraz częściej. Z tego co wiem Asfalt nie jest chętny do wydawania nowych twarzy - zapewnia Kix - jednak o to się naprawdę nie martwię i myślę tylko o zawartości. Ale póki co, do wydania płyty długa droga, chociaż w międzyczasie będę miał niespodzianki dla tych którzy lubią słuchać moich bitów .

Właśnie tę rzetelność i chęć podążania własną drogą miał na myśli amerykański raper J-Sands, który stwierdził, że rymował przez 14 lat, zanim w ogóle pomyślał o wydaniu płyty.

I o to tak naprawdę chodzi. Jeżeli producenci będą się skupiać na „tłustości” swoich bitów, mc na rzetelnym po nich płynięciu, a całe środowisko razem na ciekawych kolaboracjach, to słuchaczowi nie pozostanie nic innego jak wyłapywać rodzynki i cieszyć się z coraz wyższego poziomu polskiego hip-hopu.

dodajdo.com